Skandynawia to mekka rowerowych podróżników. Każdy zapalony sakwiarz prędzej, czy później tam przyjedzie i swoje eskapady regularnie będzie powtarzał. Norwegia, pośród państw północy, pełni flagową rolę. Uznawana jest, dość powszechnie, za jeden z najatrakcyjniejszych krajów świata. Już pierwsze zetknięcie się z krainą fiordów opinię tę w pełni potwierdza.

Proponowana tu trasa rowerowa przez Norwegię południową i środkową ma wymiar kanoniczny. Pokonywana jest przez co odważniejszych sakwiarzy, którzy zadecydowali się skonfrontować z mityczną Skandynawią.
Pomysł podróży zrodził się ad hoc, przy okazji rozmowy o dniach polarnych. Dzień później kupiliśmy bilety na… busa do Norwegii, odjeżdżającego ze Szczecina. Po latach, nie pamiętam już z jakiego powodu wybraliśmy tak kuriozalną metodę dotarcia do punktu startowego wyprawy. Pamiętam za to doskonale gehennę, którą przeżyliśmy, zanim mogliśmy wyładować graty w miejscu docelowym. Stanowczo odradzam takie praktyki komunikacyjne!

Proponowana trasa prowadzi przez najatrakcyjniejsze rejony Norwegii. Wiedzie przez dzikie i skaliste góry, zjeżdża do licznych i rozległych fiordów, odwiedza malownicze, kameralne wioski ukryte na Norweskiej prowincji.

Region

Norwegia

Poziom trudności

9/10

Czas

10 dni

Dystans

900 km

Typ roweru

Trekking

Nawierzchnia

Asfalt

Atrakcje turystyczne

4/10

Atrakcyjność widokowa

10/10

Pierwsze moje zetknięcie z Norwegią potwierdziło najgorsze wyobrażenia. Rzeczony bus, którym ponad dobę jechaliśmy do Oslo, podrzucił nas za miasto. Gdy patrzyliśmy w ciemnościach na jego oddalające się światła, z nieba lunął rzęsisty deszcz, który przestał padać dopiero następnego dnia, koło południa. Na szczęście znaleźliśmy przy drodze spłachetkę trawy i rozbiliśmy na niej namiot.

Trasa od razu nie dała taryf ulgowych – zaczęły się coraz poważniejsze podjazdy, strome i skręcone serpentynami. Coraz dobitniej czuliśmy nietuzinkowy ciężar sakw wypełnionych po brzegi polskim jedzeniem.
Początkowy etap podróży był mozolną wspinaczką na surowe przełęcze gór Jotunheimen. To najwyższy masyw górski Norwegii, w dużej części pokryty przez cały rok lodem i śniegiem. Do masywu górskiego dotrzemy pokonując spore przewyższenia terenu. Uciążliwe podjazdy mogą dodatkowo zostać urozmaicone rzęsistym opadem deszczu. Same góry są surowe i skaliste, bardzo mroczne, z często snującymi się po przełęczach warkoczami mgły. Zjazd z gór jest imponujący i spektakularny. W wielu miejscach tak stromy, że droga optycznie załamuje się i niknie, opadając w doliny. Te wyjątkowe i egzotyczne miejsca podziwiać możemy mknąc zjazdem, który „trzyma” na dystansie ponad 100 kilometrów.

63

To oznaczenie jednej z dróg, którą wiedzie zaplanowana trasa. Nie jest to jednak droga byle jaka, jedna z wielu, oj nie! Norweska droga numer 63 stanowi clue prezentowanej trasy. Obrosła legendą jednej z najładniejszych dróg świata. Nie sposób nie zatrzymać się pod drogowskazem wskazującym jej początek. Rozpoczynając wspinaczkę odbijamy od jeziora mocno w prawo. Wjeżdżamy w mroczny, skalny amfiteatr, w którym błąkają się zagubione strzępy watowatej mgły. Mijamy taflę kolejnego jeziora, w którym mieni się odbicie ośnieżonego masywu górskiego.

Jeszcze parę tysięcy metrów i rozpoczyna się karkołomny zjazd do Geiranger, malowniczej miejscowości przylepionej do brzegów niedostępnego fiordu. Zanim ruszymy karkołomnie w dół, zatrzymujemy się na moment, obezwładnieni niezwykłością krajobrazu. Nie przypominam sobie innej chwili, w której jedyną adekwatną reakcją na estetyczną ekstazę byłyby przekleństwa. Łapałem się więc za głowę i łażąc po asfalcie ciskałem siarczyste przekleństwa, których echo słyszały Trolle ukryte pośród skał smaganych wodospadami.
Rozpoczęliśmy wreszcie ten ekstremalny zjazd i wkrótce pochłonęły nas urwiska fiordu.

Dzień spędzony w urokliwym Geiranger umożliwił nam wzięcie ciepłego prysznica i wykonanie gruntownego prania. Z miasteczka wyjechaliśmy już następnego dnia, kierując się na północ drogą wprost do nieba, nie bez powodu nazwaną Drogą Orłów. Jest to system dziesięciu potwornie nastromionych serpentyn, które nie sposób chyba przejechać jednym ciągiem. Na szczęście nawet na drodze 63 obowiązuje nieubłagana logika rowerowej podróży mówiąca, że katorga każdego podjazdu kończyć się musi ektazą wyczekiwanego zjazdu.
Właśnie ten, wyczekiwany długo zjazd, doprowadza nas do brzegu kolejnego fiordu, przez wody którego przedostajemy się promem.

Następny dzień wita nas… podjazdem. Droga gwałtownie wstaje tak, że przednie koło roweru ledwo trzyma się asfaltu – rozpoczynamy walkę z trasą wyprowadzającą na słynną Przełęcz Trolli. Walka jest ciężka i nierówna, ale uświęcona triumfem. Po kilkunastu kilometrach wymagających serpentyn docieramy na przełęcz. Widok z niej jest niezwykły. Od wschodu i zachodu, w odległości rzutu kamieniem, dźwigają się monumentalne, granitowe ściany. Na południe zaś, w dolinę, spada asfalt drogi, drogi nie byle jakiej, bo splątanej, krotochwilnej, nierealnej. Drogi, którą niechybnie zaprojektował jakiś szaleniec, obłąkany fobią architektonicznego absurdu. Na przełęczy zbudowano, jakby zawieszony w powietrzu, taras widokowy, z którego podziwiać można to dziwo inżynierii drogowej. Zjazd jest karkołomny i niebezpieczny. Należy uważać na pobocza z zalegającym szutrem, który może się stać przyczyną niebezpiecznego poślizgu w jaki wpaść może rower. Rowerzyści mający dobre tarczówki mogą to sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa.

Przejeżdżamy jeszcze most na rzece Rouma i tym samym kończymy niezwykłą przygodę z drogą 63.
W tym miejscu warto nadłożyć kilka kilometrów i pojechać doliną Romsdal pod największe urwisko skalne Europy: słynną Ścianę Trolli. Trollveggen – bo tak brzmi nazwa geograficzna, opada monumentalnym, idealnie pionowym urwiskiem do samych piargów, te z kolei toczą swe kamienie do brzegów rzeki Rouma. Skalny amfiteatr, który można kontemplować z dna doliny, to historyczne miejsce dla rozwoju światowego wspinania. Prowadzące ścianą drogi należą do najtrudniejszych na świecie. Polacy zajmują poczesne miejsce w historii sportowych osiągnięć na Trollveggen. W roku 1974 polski zespół dokonał pierwszego przejścia zimowego Ściany Trolli drogą Fivaruta. Najnowsze, polskie dokonanie miało miejsce zimą 2015 roku kiedy to Marcin Tomaszewski i Marek Raganowicz wytyczyli polską drogę o ekstremalnych trudnościach, którą nazwali Katharsis

Część trzecia, ostatnia

Powoli podjazdy stają się łagodniejsze i krajobrazy mniej surowe. Podążając dalej na północ, w stronę Trondheim, trasa staje się bardziej sielankowa. Ostatni etap wyprawy pozwala na nabranie oddechu i przywołanie obrazów z poprzednich dni. Jadąc zielonymi dolinami i rozkoszując się spokojem drzemiącym w malowniczych fiordach, docieramy do Trondheim, jednego z większych miast Norwegii. Przemierzamy je korzystając ze znakomitej infrastruktury. Norweskie ścieżki rowerowe w terenach zurbanizowanych, to prawdziwy majstersztyk. Pozwalają dojechać rowerem w każdy zakątek miasta bez korzystania z dróg dostępnych dla ruchu samochodowego.

Miejski zgiełk z brutalną siłą wyrywa nas z wyprawowego rytmu i przypomina o tym, że czas podróży dobiegł końca. Jedziemy jeszcze na starówkę, by zobaczyć słynną, średniowieczną katedrę Nidaros. Ta imponująca budowla, wzorowana na angielskim gotyku, jest największą świątynią w całej Skandynawii. Jeszcze krótki spacer zatłoczonymi uliczkami miasta i zmęczeni zwiedzaniem wyruszamy do miejsca ostatniego biwaku tej wyprawy, na pole namiotowe w pobliżu lotniska.

Epilog

Pod nami góry Skandynawii toną we mgle. Gdzieś tam, na dole, ponownie majaczy masyw gór Jotunheimen, przez który z mozołem było dane nam się przedzierać. Z rozrzewnieniem i smutkiem spoglądam na bajeczną Norwegię, umykającą szybko moim oczom pod skrzydłami Airbusa.

Siedząc w lotniczym fotelu czułem już, że Norwegia całkowicie przewartościowała moje spojrzenie na rowerowe podróże. W trakcie tego lotu, z Trondheim do Gdańska, dotarło do mnie przekonanie, że właściwie chcę już jeździć tylko po Skandynawii. Rok później inny Airbaus, na pokładzie którego się znajdowałem, dostojnie wylądował w Bergen. Na lotnisku złożyłem swój rower do kupy i pojechałem na północ, w stronę North Cape…

Porady praktyczne

  1. Wyżywienie

Norwegia jest krajem drogim. Warto pomyśleć nad zabraniem z Polski dużej ilości jedzenia. Na taką okoliczność znaczną redukcję wagi bagażu zapewnią nam posiłki liofilizowane. Postępowanie takie sprawdzi się oczywiście w przypadku, gdy zabieramy ze sobą kuchenkę turystyczną, wraz z całym szpejem do gotowania.

Norwegia oferuje bardzo dobry dostęp do pitnej wody. Zwykle spływa ona z gór, a spożywać ją można wprost ze strumieni, bez obaw o jej czystość i świeżość.

  1. Tunele i przeprawy promowe

Na promy bilety kupujemy na miejscu i bez wyprzedzenia. Bilety są drogie, można za nie płacić kartą oraz gotówką. Sporą trudnością na trasie są długie tunele wydrążone pod morskim dnem. Najczęściej można je objechać jakimiś karkołomnymi duktami. Łamanie zakazu poruszania się w nich na rowerze wiąże się z mocnymi przeżyciami, zwłaszcza w trakcie mijania wielkich wentylatorów tłoczących powietrze. Piszący te słowa zna to uczucie z autopsji i stanowczo odradza takie praktyki.

  1. Co zabrać.

Podstawa, to dobry namiot. Proponuję jakąś lekką konstrukcję, z aluminiowymi pałąkami. Najlepiej samonośną, typu iglo. Moim zdaniem namiot dwupowłokowy jest koniecznością. Kuchenka – najlepiej benzynówka. Kartusze z gazem są trudno dostępne. Kurtka przeciwdeszczowa jest obowiązkiem. Wszelkiej maści membrany słabo się spisują na rowerze, a ich tzw. oddychalność kończy się na postulacie producenta. Wielokrotnie to sprawdziłem i szkoda na to kasy. Zabieram zwykle laminowany, mocny ortalion. Posiada te zalety, że jest lekki, tani i zajmuje w sakwie mało miejsca. Wcale nie głupim pomysłem jest zabranie parasola – proste i skuteczne, ale mało bikepackerskie…

Jedzenia dużo, jak Was stać, to liofilizaty. Bardzo wydajne są suszone wędliny, piekielnie drogie w Norwegii. Kandyzowane owoce też są dobrym rozwiązaniem. Fajnie sprawdza się mleko w proszku.

  1. Noclegi.

Najtaniej jest spać w namiocie. Można biwakować poza wyznaczonymi do tego miejscami. W Norwegii taka forma spędzania nocy jest dozwolona pod warunkiem, że namiot rozstawiamy na nie dłużej niż 24 godziny i miejsce noclegowe pozostawimy w stanie idealnym.

Dobre miejsce na rozłożenie namiotu wcale nie jest łatwo znaleźć, zwłaszcza w okolicach fiordów. Należy z rozwagą podchodzić do każdej pojawiającej się sposobności rozłożenia namiotu.

O dziwo, dość tanie jest korzystanie z gęstej sieci pól namiotowych. Z reguły są dobrze wyposażone. Można na nich zrobić pranie i poprawić stan swojej higieny…

  1. Poziom trudności trasy.

Podróżowanie po prezentowanej trasie jest wymagające kondycyjnie. Szlak obfituje w długie i strome podjazdy. Deniwelacje terenu są bardzo duże. Nie rzadko przyjdzie się nam wspinać się wprost z poziomu morza na górskie przełęcze. Warto wziąć to pod uwagę przez podjęciem decyzji o takiej wyprawie. Najlepszym rowerem na tę wyprawę jest rower trekkingowy/wyprawowy.

Miejsca

Jotunheimen. Pasmo górskie w Górach Skandynawskich. Na jego terenie znajduje się najwyższy szczyt Skandynawii Galdhøpiggen (2469 m n.p.m.). Góry te są skaliste i posiadają lite, granitowe ściany. Charakterystyczny jest dla nich surowy klimat, uboga roślinność i duże obszary zalegającego lodu i śniegu utrzymującego się przez cały rok.

Droga Trolli. Najbardziej stromy i eksponowany fragment drogi 63. Posiada kilkanaście serpentyn i opada z przełęczy aż na dno doliny Romsdal. Najbardziej zanany wśród podróżników rowerowych fragment drogi w Norwegii.

Trollveggen. Popularnie zwana Ścianą Trolli. Stanowi jedno z najbardziej imponujących, jednolitych urwisk skalnych w Europie. Znajduje się w masywie górskim Trolltindene, a jej ściany opadają do dna doliny Romsdal. Do dzisiaj stanowi jedno z najbardziej wymagających wyzwań wspinaczkowych pośród wielkich ścian. Urwiskiem poprowadzono ekstremalne drogi klasyczne i zimowe. Wiele z nich zostało rozwiązanych przez polskich wspinaczy bigłolowych.

Trondheim. Miasto w Norwegii, trzecie pod względem liczby ludności. Ważny ośrodek akademicki i kulturalny. Siedziba władz administracyjnych. Powstało w X wieku, później stało się stolicą państwa Wikingów. W mieście znajduje się największa budowla sakralna Norwegii – gotycka katedra Nidarosdomen.

Mapa trasy

Galeria zdjęć

Privacy Preference Center